6
majWylot z warszawy standardowo, o 6:50. Zrobiło się nieco zimniej niż dotychczas – minus 15. Ale nie pada, więc droga do lotniska zajmuje taksówce 15 minut. Jak zwykle nie ma kolejki do „baggage drop” ale zaczyna się kolejka do innych stanowisk. Nie rozumiem, dlaczego ludzie nie korzystają ze stanowisk samoobsługowych lub lepiej z internetu i check-in online. Kilka ciekawostek – na okęciu pojawiły się maszyny do foliowania bagażu. Za 40 zł. Można owinąć walizkę szczelnie w folię a do tego w cenie jest ubezpieczenie do 3000EUR. Nie sprawdzamy jak działa to ubezpieczenie, ale prawdopodobnie wyklucza się ono z ubezpieczeniem oferowanym przez linię lotniczą. Tak więc skorzystanie jest mało prawdopodobne. Nasz bagaż został zafoliowany w domu – ręcznie. Nie wygląda to tak profesjonalnie jak foliowanie maszynowe, ale powinno uniemożliwić dostęp osobom niepowołanym no i zabezpieczyć zawartość w przypadku gdyby zamki walizki nie wytrzymały brutalnego przerzucania na lotniskach.
Bagaż nadajemy do Manilii. Jest też możliwość nadania bezpośrednio do Koror, ale chyba bezpieczniej odebrać walizkę w Manili, „spędzić” z nią 12 godzin i nadać dalej zamiast pozwolić jej czekać gdzieś w samotności przez cały dzień w nadziei, że ktoś ją zauważy i prześle do właściwego miejsca pobytu.
Wiemy już jak giną walizki. Podczas przejazdu z samolotu do terminala w Amsterdamie zauważyliśmy czerwoną porzuconą walizkę gdzieś pomiędzy budynkiem lotniska i miejscem postoju samolotów. Przejeżdżało kilka wózków bagażowych, ale nikt się nie zatrzymał ani nie zwrócił uwagi. Ciekawe czy walizka będzie tam leżała „do skutku” – cokolwiek to znaczy w tym przypadku, czy może jest specjalna „służba”, która cyklicznie przegląda lotnisko i zbiera porzucone walizki w celu przekazania ich do „biura walizek porzuconych w transporcie”.
Szkoda, że aparat nie był przygotowany. Sądzę, że fotka takiej zagubionej walizki (prawie na środku ulicy) umieszczona na Twitterze na koncie KLM byłaby bardzo popularna. A może odnalazłby ją właściciel?
Obecnie oczekujemy na boarding w gate F4. Mały 3 centymetrowy scyzoryk Victorinox przeszedł kolejną kontrolę bezpieczeństwa i podróżuje w bagażu podręcznym kumulując wrażenia z podróży. Nie widać w poczekalni zbyt wielu dzieci lub pasażerów mogących uchodzić za uciążliwych. Jedynie osoby wracające do domu mają po kilka bagaży podręcznych, więc jak zwykle miejsce w schowkach szybko się wyczerpie.
(21.02.2011) Samolot z Amsterdamu jest pełny. Nie można więc zająć więcej miejsc niż przewidziane w bilecie.
Ale to ciekawy lot. Średnia wzrostu filipińczyków to ok 155 cm, więc nikt nie stuka kolanami w siedzenia i jest luźno. Niektóre wysokie holenderskie stewardessy w niebieskich strojach wyglądają przy pasażerach jak niebieskie postacie z filmu Avatara.
Na dzień dobry kapitan ogłosił, ze podczas załadunku jakiś element samolotu w luku bagażowym został uszkodzony 15 minut przed odlotem i musi zostać wymieniony. ale… jedzie z innej części lotniska i jego dowiezienie i naprawa zajmie co najmniej 45 minut. co oczywiście spowoduje odpowiednie opóźnienie w Manili. Aby poprawić humor pasażerom natychmiast zostały rozdane słodkie herbatniki w czekoladzie i sok pomarańczowy. Widać tez, ze cześć pasażerów nie zrozumiała komunikatu i czekają kiedy będzie można odpiąć pasy, wziąć się za ręce i radośnie zatańczyć wokół niebieskiego kocyka z logiem KLM. Ale… nawet wśród pasażerów, którzy komunikat zrozumieli nie widać paniki lub zaniepokojenie – a więc w tej części samolotu prawdopodobnie nią ma nikogo, kto doświadczył w przeszłości jakichś nieprzyjemnych przeżyć związanych z lataniem, takich jak długie i intensywne turbulencje lub swobodne spadanie samolotu.
ale… właśnie nowy komunikat… proszę rozpiąć pasy, bo… folderów nam paliwa, żeby lecieć szybciej i nadrobić opóźnienie. czyli kolejny komunikat z ukrytym podtekstem – bo przecież mogli powiedzieć „drodzy pasażerowie, podczas tankowania możemy się zapalić wiec przygotujcie się do ewakuacji”.
Poranek… gdzieś nad Hong Kongiem
Lot przebiegł bez żadnych problemów, typowy lot nocny, kiedy zasypia się po max. 2 godzinach i budzi 90 minut przed lądowaniem. Z małymi przerwami spowodowanymi jakimś hałasem lub zabawą i płaczem dzieci, których jednak było ok 10 w tej części samolotu. Poza tym jedynie małe turbulencje nad Chinami, ale mogę stwierdzić, ze turbulencje w boingu 777 w środku nocy to czysta przyjemność – delikatne kołysanie i minimalne zmiany wysokości powodowały lepszy sen.
Wkrótce śniadanie i lądowanie. Zaczynam zastanawiać się, czy decyzja o nadaniu bagażu tylko do Manili była dobra, ale przynajmniej będzie pewność, ze tą część podróży pokonały z nami.
Copyright 2015 by Orpi&Nicdark - All Rights Reserved
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.