7
majHolandia już od dawna zajmowała jedną z pierwszych pozycji, na liście miejsc, które od zawsze chcieliśmy odwiedzić. Dlatego, podczas pierwszej nadarzającej się okazji, skorzystaliśmy z możliwości spędzenia weekendu w największym mieście krainy wiatraków, czyli wAmsterdamie. Wylot z Warszawy, planowany na godzinę 06:05 odbył się bez jakichkolwiek opóźnień. Korzystamy z linii KLM. Sam lot jest raczej przyjemny i przebiega bezproblemowo. Na miejscu jesteśmy dokładnie o 08:10 rano. Przed przystąpieniem do zwiedzania miasta, jeszcze w trakcie pobytu na lotnisku, decydujemy się kupić kartę CitiCard. Umożliwia ona wejście do muzeów i pozwala korzystać z komunikacji miejskiej w Amsterdamie.
Wybieramy kartę obowiązującą przez 48 godzin, za którą płacimy 49 euro.
Okazuje się jednak, że karta nie pozwala na dojazd do samego centrum Amsterdamu. Żeby dostać się do najbardziej atrakcyjnej części miasta, musimy wykupić dodatkowo bilety na pociąg lub autobus. To dla nas dodatkowy koszt 10 euro.
Ważna informacja. Karty Citicard nie można używać w autobusach i tramwajach. Używamy tam dołączonego do pakietu biletu magnetycznego w kolorze niebieskim. Karta jest ważna w autobusach i tramwajach firmy GVB – z tego powodu nie można jej użyć w drodze z lotniska do centrum.
Decydujemy się na wybór autobusu. Jest nie tylko wygodniejszy, ale dodatkowo dowiezie nas do samego Centrum, a na przecież zależy nam najbardziej. Gdybyśmy zdecydowali się na wybór pociągu, to w następnej kolejności czekałaby nas przesiadka do tramwaju.
Wszędzie do komunikacji używamy języka angielskiego. Holendrzy nie mają z nim żadnego problemu, a to zdecydowanie ułatwia sprawne poruszanie się po mieście. Jedyną przeszkodą na jaką do tej pory natrafiamy są karty kredytowe, a w zasadzie fakt, że w wielu miejscach nie są one akceptowane. Dowiadujemy się, że przed skorzystaniem z jakichkolwiek usług warto najpierw zapytać się czy płatność kartą jest akceptowana. Przydaje się to zwłaszcza w miejscach takich jak restauracje, gdzie po złożeniu zamówienia nie będziemy już mieli okazji do uregulowania rachunku w żaden inny sposób, jak tylko płacąc za posiłek gotówką.
Pokonując drogę od autobusu do hotelu zauważamy, że w krajobraz Amsterdamu na stałe wpisane są rowery. Stoją one zarówno zaparkowane przed domami, jak i na poboczu ulicy.
Po krótkiej podróży autobusem i szybkim rzucie oka na miasto, docieramy wreszcie do hotelu. Wrażenie wywiera na nas już sama recepcja. Jest pełna elegancji, ale nie pozbawiona efektu nowoczesności. Meldujemy się i idziemy na pokoju. Widok z okna może nie zapiera tchu, ale daje dobre wyobrażenie o poziomie życia holendrów. Domy są ładne, zadbane. Vis a vis naszego okna jest przykuwający uwagę, oszklony taras z podwyższeniem, na którym znajduje się stół i ustawione wokół krzesła. Latem musi być tu przyjemnie.
W pokoju zostawiamy bagaże i już o 10:00 docieramy na otwarcie Muzeum Van Gogha. Obecnie jest to najlepsze, znajdujące się w Amsterdamie muzeum, które w całości zostało poświęcone sztuce Vincenta van Gogha. Na zbiory muzeum składa się największa kolekcja pracy artysty, licząca przeszło 200 obrazów, 500 rysunków i 700 listów. Poza tym można tu obejrzeć związane z twórczością Van Gogha pamiątki i rzeczy osobiste.
Na własne oczy oglądamy tu słynne płótna takie jak „Piętnaście słoneczników”, „Jedzący kartofle”, „Pokój van Gogha w Arles” i obraz uważany za jeden z ostatnich w karierze malarza, namalowany na krótko przed śmiercią, czyli „Pole pszenicy z krukami”.
Podczas pobytu w muzeum mamy możliwość dokupienia specjalnego audio przewodnika. Wyjaśnia on genezę i historię powstania poszczególnych obrazów. Jego koszt to 5 euro. Całe muzeum zlokalizowane jest w dwóch budynkach. Budynku głównym i dobudowanym „skrzydle wystawowym”. W starszej części głównej znajduje się stała ekspozycja. Jak się okazuje, skrzydło wystawowe dostępne jest dla zwiedzających dopiero od roku 1999. Poza wystawą obrazów, znajduje się tu także restauracja, sklep i sala przeznaczona do prezentacji. W tej ostatniej znajdujemy książki i komputery z dostępem do Internetu. Dowiadujemy się także, że Muzeum Van Gogha oprócz części wystawowej zajmuje się również działalnością naukowo-badawczą i edukacyjną. Na zwiedzaniu spędzamy około 3 godzin.
Ponieważ w trakcie wycieczki wszyscy trochę zgłodnieliśmy, decydujemy się na zjedzenie lokalnego przysmaku. Tuż obok wyjścia z muzeum kupujemy tradycyjną kanapkę z holenderskim śledziem -„haring”. Jest dobra; oczywiście pod warunkiem, że nie mamy awersji do śledzi.
Copyright 2015 by Orpi&Nicdark - All Rights Reserved
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.